Muzyka

środa, 30 lipca 2014

Axis Powers Academy 2 - Dziwny dzień

Witam wszystkich!
Jakoś ostatnio wyszło, ze wraz z Tsume napisałyśmy coś zabawnego i jednak wnoszącego coś do historii Axis Powers Academy. Jednocześnie jest to chyba najdłuższy "rozdział" APA jaki powstał. Mam nadzieję, że się spodoba xD Btw. chyba znów zacznę pisać Axis Powers w formie pamiętnika xDDD






Volti siedział na balkonie papieskim z wielka satysfakcją na pyszczku, wpatrując się w Neco i Tsume, które wołały go z dołu placu świętego Piotra w Watykanie.

- Volti! Złaź stamtąd! Co ty wyrabiasz? - krzyczała Tsume nie mogąc opanować złości - Idziemy tam! - zakrzyknęła i ruszyła dzikim pędem do środka domu papieskiego.

- Do papieża?! - ruszyłam za nią.

- Jasne, papież to spoko gość. Zrozumie – stwierdziła hobbitka wykonując zacny slalon pomiędzy duchownymi.

No tak, ale jak to sie stało, że obie znalazłyśmy się w stolicy papieskiej, same z Voltim i dlaczego? Cóż to długa historia.

RETROSPEKCJA

Siedziałyśmy wieczorem z Tsume w pokoju podczas gdy Usagi wybyła na kolejną noc gdzieś z Iwanem. Nie dopytywałam się gdzie ale zapewne były to jakieś imprezy.

- Czemu zaprosiłaś mnie do polubienia fanpejdża Dżermola?zapytała nagle przeglądając facebooka.

- Bo to nasz dyrektor – odrzekłam

T: No i co z tego, że nasz dyro XDD Niech mnie do znajomych zaprosi, a nie mam mu fanpejdże lajkować

N: On nie umi się fb obsługiwać A nasz informatyczka, młodsza siostra Alfreda (femka) zrobiła takowy fp.

T: Boszeee... XD Biedny Dżermol

N: Wgl te pierwsze klasy u.u Same femki '-' Tylko jeden taki z Białorusi fajny xD No i Tosiek się mnie uczepil

T: Kuźwa, mam go zabić?

N: Antonia? ._. Czy tego bialoruska?

T: Tośka

N: Nope. Ale jak będzie mnie szukać to mnie nie ma :I *Siada przy biurku* Germania znów zadał do napisania wypracowanie, ty nie piszesz? *sięga po zeszyt i pióro*

T: Yyy... Jakie wypracowanie? XD
N: No to o literaturze średniowiecznej ;-; Znów spałaś na lekcji?

T: Uee... Nie... XD Czytałam... Ej, a jak mu napiszę o tresurze koni w XVII wieku to mi uzna?

N: Zawsze ci uznawał więc chyba będzie git *pisu pisu pisu* Ale Integra jak się dowie to może się czegoś uczepić.

T: Łeee tam! Ona nie uczy mnie literatury.

N: No miejmy nadzieję, że Dzermani nie wyśle na urlop jak to zrobiła ze Starożytną Grecją i Spartą. Teraz ma odejść jeszcze Watykan Nie rozumiem dlaczego tak robi .

T: To jakiś spisek... Ja ci to mówię! W mojej 369-letniej karierze zawsze to się tak zaczynało

N: Wgl to ona coś do ciebie ma i nikt nie wie co. Jednak to dziwne że nadal cie nie wyrzuciła ;-; Coś ty jej zrobiła że taka apodyktyczna teraz, a?

T: Nic. XD A przynajmniej nie wiem, że coś zrobiłam, to samo było za Rewolucji i jakobinów, też się mnie uczepili i do tej pory nie wiem czemu...

N: Znając życie wszystko się wyjaśni pod koniec roku szkolnego xD Jak ostatnio xD *Zaczyna się śmiać* Ale Francis chyba cie lubi xD

T: Niech spieprza na bambus, ten wypierdek mamuci :C

N: Hahahahaha xD *tak się śmieje że aż spada z krzesła i.. dalej się śmieje* Ale jednak go nie zabiłaś choć mialaś go podanego jak na tacy xD

T: Gdybym go zabiła nie miałabym na co polować i byłoby nudno... Wystarczy mi, że na mój widok będzie reagował jak na SSmana z owczarkiem u boku (tak, owczarkiem jest Voltaire :D)

N: No chyba, że W sumie Axis Powers ma osiem klas xD Nudno by było xD *Doczołguje się do łóżka* Właśnie, gdzie Volti?

T: Gdzieś się szlaja, pewnie poluje na żaby czy coś innego w parku.

N: Aaa takie buty *zerka na piętro łóżka* Usagi gdzieś wybyla z Iwanem Właśnie.... Iwan mówił, że Wang mówił, że Kiku mu wspominał jak słyszał, że Alfred rozmawiał z Arthurem, który powiedział mu, że Francis słyszał od braci Włochów, że Rzym chce zabrać wybrane osoby na jakiś wyjazd do innego państwa

T: Cococococo? Jedziemy! Można się jakoś zapisać?

N: Rzym ponoć osobiście wybiera takowe osoby. Ale chyba można się upomnieć Ponoć to do Francji, do Paryża

T: Meh... :I No cóż... .__. Well, fuck it...

N: Ale germania ma być ponoć opiekunem

T: Kuźwa, do dupy XD Ostatnim razem jak tam byłam mało co mnie nie zgilotynowali D; Nie może to być po prostu sam Wersal?

N: Chyba nie ._. Trzeba by Dziadzia popytać na gastronomii Ja to bym chciała zobaczyć lok triumfalny i wieże *Siada na łóżku opierając się o ścianę*

T: Przy łuku mogą cię rozjechać, a wieża byłaby fajna, gdyby nie milijon turistasów.

N: Wycieczka szkolna chyba będzie mieć "immunitet" cn? XD *Ktoś nagle puka do drzwi*

T: Jaki kurna immunitet? Chyba nie Integra w walizce... -.-

N: Hy *ktoś znowu puka. Neco Chowa się pod łóżko* Jeśli to tosiek to mnie nie ma. *znika pod łóżkiem*

T: *z niezadowolonym pomrukiem idzie w stronę drzwi* Czego tam?

A: *za drzwiami stoi Tosiek* zastałem Neco?

T: Nie. Gdzieś się szlaja, po nocy...

A: Yyy a nie ukrywa się przede mną? Ostatnio jak mnie zobaczy to ucieka jak przerażony kot ._.

T: Serio? Być może... Kto wie, co jej siedzi w głowie...

A: No nic, jak będziesz ją widzieć przekaż że byłem *Hiszpan oddala się*

T: Poszedł sobie

N: Ufff *Wypełzłszy spod łóżka siada na nim*

T: Czemu go aż tak unikasz? Wystarczy jedno słowo i po nim... Wiem jak dobrze ukryć ciało

N: Nie chce mieć z nim nic wspólnego. Raz mi pomógł i myśli, że może mnie zapraszać na obiadki i spacery poza szkołą *Stwierdza niezręcznie*
T: Mehehe xD Może lepiej na niego uważać, naśle na nas jeszcze Hiszpańską Inkwizycję

N: Nie chce mieć jej znów na głowie ;-; * robi się blada*

T: Nie dziwię ci się *przeciąga się* Chyba w końcu muszę się nauczyć sztuki bycia animagiem... Mogłabym dla nas szpiegować

N: To już pierścień ci nie wystarcza?

T: Wiesz, warto wiedzieć więcej, zresztą miło by było móc stawać się zwierzęciem.

N: Hmm w sumie *zamyśla się na moment* A to jakiś testów się nie zdaje przypadkiem?

T: Wystarczy zarejestrować się w Ministerstwie Magii
N: Osobiście?

T: Niestety

N: Ciekawe czy Integra pozwoli ci jechać ._. Ewentualnie znowu Voltiego się zmieni w ciebie

T: Haha, a ja jak się schowam?

N: Nie wiem .-. Coś się wymyśli *Nagle do pokoju bez pukania wpada Gilbert*

T: Ło kurde!

N: Co ty tu robisz, Gilbo?
G: uciekam

T: Przed kim?

G: Przed młodszą siostrą Francisa!

T: Are...?
N: Pierwszoklasistka

G: Panie Olo ratuj ;-; to sprawa jak Natasza i Iwan ;-;

T: Wskakuj do szafy!

*Gilbo w ostatniej chwili wskakuje do szafy a do pokoju wpada chudziutka blondynka z włosami spiętymi w kok, ubrana w niebieską koszulkę na ramiączkach i czerwoną spódnice*

Ona: Jest tu Gibli?

T: Nie

Ona: ale na pewno?, czuje jego perfumy

T: Kręci się tu ciągle, więc nic dziwnego...

N: no racja. Często tu bywa

Ona: ha! Ty pewnie jesteś Neco! Tosiek wszędzie cie szuka *wychyla się z pokoju i woła Hiszpana. Neco gwałtownie wstaje i migiem znajduje się przy szafie i otwiera ją po czym wskakuje do niej*

Ona: eeeee co to było? * Zjawia się Hiszpan*

A: co jest?

T: *rozgląda panicznie* Te, Tosiek, a tak w ogóle to czy Izabela Kastylijska nie była chora na umyśle?

A: kto? *Zdezorientowany*
Ona: jego ukryła się w szafie. Zapewne Gilbo też tam jest. Uwierz mi, ją nie fiksuje. Tooosiek

T: Szafa? Jaka szafa? Kto się ukrył? Co się tu dzieje w ogóle? Z łaski swojej, czy moglibyście wyjść? Mam jeszcze wypracowanie do napisania.

A: Panie Olo, ale przecież wszyscy wiedzą, że kasą szafę prowadzącą do Narnii *podchodzi do szafy i otwiera ją a z jej głębi wypada Gilbert i Neco. Francuzka bierze Prusaka za fraki i wynosi go z pokoju. Tosiek patrzy dziwnie na Neco, która ucieka wzrokiem stając z podłogi*

T: Yyych...! GRANAT!!! KRYĆ SIĘ! *robi epicki skok pod łóżko*
*Neco idzie w ślady Pana Olo*

A: eeeeee co jest grane?

T: *Tsume wyrzuca na środek pokoju zwinięte skarpetki* Idioto! Uciekaj!

A: yyyyy... *Robi dziwną minę i przekazując skarpetki rzuca krótko:*

A: Neco, wpadne później. Mam pewną sprawę *I wychodzi z pokoju*

T: *wychodzi z kryjówki* zawsze działa

N: *Również wychodzi* Dzięki za ratunek

T: Nie ma za co, polecam się na przyszłość ^^

N: Jak zwykle *Zamyka szafę* Właśnie... chyba się wiza do Narnii skończyła bo nie dało się wejść

T: Meh... Znowu...

N: A kiedy ostatnio wyrabiałaś?

T: Dla ciebie dawno

T: No nie, znowu mam się ciągnąć po urzędach?

N: A może to przez Gilba On chyba nie ma wizy

T: No kuźwa! Zabiję gówniaka

N: ._. *siada na krześle obrotowym* Cóż, jutro po lekcjach pójdziemy gdzie trzeba i się załatwi. Właściwie to teraz masz dwóch francuzów do zabicie xD

T: Niestety... A jeszcze gorsza jest myśl, że to jedna rodzina. Mam tylko nadzieję, że nie mają w sobie krwi Burbonów...

N: Wolalam jednego Francisa ;-; O a poznałaś Sakure? To młodsza siostra Kiku. sympatyczna dziewuszka. Ano i młodszego brata Eldzi. Nigdy nie wspominała, że ma brata. Uroczy jest. Jak mu tam było....?

T: Nie, nie znam ludzi z pierwszego roku

N: Niektóre to naprawdę podejrzane typki. Np. Młodsza siostra Berwalda

T: Mło-mło-mło... *zaczyna trząść się jak w febrze* Czemu...? Za co mnie tak karzą... D;

N: No.... *cichnie na moment* no mówię, podejrzane typki. Choć wiele osób jest spoko. Nie sądziłam, że Roderich ma jakąś rodzinę. Co wielka dziwi mnie, że w pierwszych klasach to zaledwie 5 chłopaków chyba jest No i klasa bardzo liczna jakby nie patrzeć.

T: No pacz... Jejku, jejku, z kim nam się przyjdzie użerać...

N: No taki Arthur to się cieszył, że jego kuzyn z Sealandii przyjdzie do nas dopiero za rok czy dwa xD to samo mówił Francis o kuzynce z Monako.

T: Kudełe...

N: Ale za to można pomylić Wanga z jego siostrą xD są identyczni xD

T: Haha, no cóż, przynajmniej oni..

N: Choć i ta franca do francisa podobna. Nie wiem jak jej tam... Ciekawe czy ktoś od nich też pojedzie na tą wycieczkę do Paryża.

T: Jeszcze by tego brakowało, ten kraj wystarczająco mnie nienawidzi... I z wzajemnością.

N:Tylko ciekawe kto będzie kierowcą skoro Alucard ciągle gdzieś znika

T: Haha, też jestem ciekawa, byle nie Dżermania

N: Dżerman nie ma chyba prawajazdy

T: Jak to?

N: No a widziałaś go kiedyś za kółkiem?
T: Ym... No nie, ale Rzymu też nie...

N: Dziwne ._. Jak był u mnie w szkole żeby zapytać o to czy chce do tej akademii to... w sumie niczym nie przyjechał. Później widziałam go tylko na lotnisku może taksówką jechał? Nie wiem

T: Trzeba to wyczaić...

N: Ano. Albo Ludwiga podpytać, albo braci Włochów. Może wiedzą

*przez klapkę w drzwiach wsuwa się Voltaire zadowolony z siebie*

T: Tu jesteś, niedobry!
V: Wybacz, byłem zajęty tropieniem drozda, który chyba się tu zadomowił.

T: Przecież zakazałam polować ci na ptaki! Słuchaj, jest sprawa. Pójdziesz do pokoju Francka kanałami wentylacjnymi i zajumasz mu wszystkie pidżamy, nie będzie miał jak spać, hehe! >:D

N: Ale Francis śpi nago ;-;

T: Czo... D: Kuźwa...

N: Noooo... raz w nocy lunatykowałam i obudziłam się w pokoju Bad Trio ;-;

T: To chyba było straszne....

V: To co mam mu zajumać...?

N: Bardzo straszne ;-; Możesz zajumać mu pamiętnik Trzyma to pod materacem łóżka w nogach
T: Neco, jesteś geniuszem, to może go upokorzyć na dobre.

V: Sie robi *Jenot wczołguje się pod jedno z łóżek, gdzie jest kanał wentylacyjny*

N: Może, może Kto wie Zależy co tam pisze. Ale żaden ze mnie geniusz xD

T: Wiesz nie pomyślałam o pamiętniku

N: Bo nikt nie wie że go ma. Ale jak odwiedzam czasem Gilba to mi drobniaki wpadły pomiędzy materac i łóżko Francisa. I znalazłam ów pamiętnik

T: Czemu go ze sobą nie zabrałaś?! XD

N: Bo prawie mnie nakrył że go znalazłam. Z resztą nie wiadomo co on z nim robił ;-; no i nie pomyślałam o tym

T: Kurdeczka...

*Po chwili spod łóżka wychodzi Voltaire z tajemniczym zeszycikiem w pysku, bezceremonialnie rzuca go na podłogę*

N: Tak! To ten zeszyt

T: Meh, jest jeden problem...

N: Jest po francusku?

T: *przegląda* Taaa...

N: Jest w akademii ktoś jeszcze kto zna francuski *robi obojętną minę*

T: A znasz go na tyle dobrze, że to odczytasz?

N: Nie mówię o sobie ;-; Tosiek umie ;-;

T: Kuźwa... D;

N: Może któryś z twoich znajomych w gniewnie umie francuski?

T: Niestety nie... Volti?
V: Tak?

T: Pamiętasz jak robiłeś mi dyktando z języka obcego? Mówiłeś, że umiesz czytać każdy język...

V: Może i tak może i nie...

T: O nie, nie próbuj teraz swoich gierek...

N: Volti umie francuski?!

T: Jako zwierzę, które zdobyło mowę ludzką rozumie każdy język, a przy okazji nauczono go czytać...

V: Wiesz, że nic nie jest za darmo...

N: I ktoś nauczył go szantażować

V: Taka moja natura. Uważaj, żeby czasem nie paść ofiarą mojego żartu.

T: Voltaire! Dość tego, czytaj to!

*Jenot machając ogonem wybywa z pokoju przez drzwiczki*

T: Szlag go!

N: No ej! Gdzie on!?

T: Meh, jestem złym właścicielem...

N: No nic... *wyciąga telefon i dzwoni* Buenas tardes, Antonio. śpisz już? Wpadnij do naszego pokoju *Rozłącza się*

T: Czo... .___.

N: On nam to przeczyta *podnosi zeszyt z podłogi*
*chwila później Antonio zjawia się w pokoju Golden Bad Trio*

A: Buenas tardes. Co się dzieje? W czym mogę pomoc?

T: *bardzo cicho* w niczym

N: Mamy sprawę ale to musi zostać w tajemnicy. Między nami... znaczy... między naszą trójką

A: rozumiem. Ale o co chodzi? * Paczy to na Neco to na Pana Olo*

T: *siada na podłodze z pytającym spojrzeniem czy na pewno można mu zaufać*

A: yyyy Panie Olo co to za wzrok
N: chodzi o to, czy nikomu na pewno nie wygadasz, rozumiesz? * Czuje jak jej policzki powoli robią się czerwone*

A: no jasne, że można *uśmiecha się* Czy kiedykolwiek ktoś się na mnie zawiódł?

T: Dobra, kawa na ławę! Wiedziałeś, że ugryzienie hieny ma nacisk kilku ton? Nie żeby to była jakaś aluzja, że jeśli się wygadasz to umrzesz w cierpieniach...

A: Rozumiem, rozumiem. Przyrzekam na mój hiszpański honor, że nikomu nic nie powiem. Jednak nie sobie też niczego za darmo. *Robi poważną minę*

T: Hm?

A: Od kilku dni usiłuje zaprosić Neco na wyjście na miasto, jakiś spacer. Pomogę wam jeśli NecoMi przyjmie moje zaproszenie

T: Neco... Ta decyzja należy do ciebie... Jeśli o mnie chodzi, aż tak bardzo na tym mi nie zależy...

N: *Robi się coraz bardziej czerwona* Ale się zgadzam. Zrobię wreszcie coś przydatnego *Tosiek się uśmiecha*

A: Więc o co chodzi?

T: *podsuwa mu zeszyt pod nos* Przetłumacz to.

*Hiszpan bierze zeszyt*

A: Dajcie mi kartki i długopis *Neco podaje a Tosiek zaczyna zawzięcie tłumaczyć na język który obie dziewczyny znają. Po dwóch godzinach czekania i wsuwania mikado Tosiek wreszcie kończy i daje Tsume przetłumaczony tekst po czym siada w nogach łóżka Neco*

*Neco wpatruje się w Tsume i czeka na jakikolwiek rezultat* xD

T: *czyta z lekkim obrzydzeniem* Typowy Francuz... Ta...

N: I co i co??

T: *podaje* Meh, daj spokój...

N: *bierze i czyta* No tego...w sumie to nic ciekawego to nie jest

T: No właśnie... W papcior D: Tyle zachodu na nic...

N: I jeszcze całą noc na to straciłyśmy, a dzisiaj mamy trzy historie z Integrą pod rząd D:

T: ZA CO?! Kuźwa, lubię historię, ale z nią... I JESZCZE WYPRACOWANIE DLA DŻERMANII!

N: O shit! nie napisałam do końca!

T: Ja w ogóle nie zaczęłam... Napiszę na historii... .__.

N: Ale pierwsza jest literatura, historie są ostatnie ;-;

T: CHOLERA! Mam plan... I gdzie jest Usagi?

N: Usagi u Iwana, ona tam niedługo chyba zamieszka xD Pewnie zjawi sie na dwóch ostatnich lekcjach albo wcale i jaki plan?

T: *bierze kartkę i zapisuje to przypadkowymi słowami* Hehe, Dżermol padnie jak to zobaczy. XD

N: ŻE CO?! *zerka na Tośka, który zasnął* A co zrobimy z nim? Czy go tutaj tak zostawić?

T: Wywleczmy go na korytarz :'D

N: Aaaa-a-a może niech tak sobie śpi? później przecież pójdzie, nie?

T: No jak chcesz, idziemy na śniadanie i lekcje?

N: No to by było gdybyś nie poszła na śniadanie xd A może dzisiaj zawiniemy się z lekcji?

T: Kurna... Ale Integra mnie zabije jak mnie na lekcji nie będzie...

N: Może wyśle się Voltiego ;-; albo... albo... pójdziemy niby do pielęgniarki i wypisze nam zwolnienie... kto jest pielęgniarką Dziadzio?

T: A bo ja wiem... XD A Volti gdzieś zniknął...

N: Mołdawia jest pielęgniarką. Wymigamy sie tym, ze idziemy go szukać? Pierwszy raz nie mam napisanego wypracowania na literaturę ;-;

T: Może być, co prawda, dostanie mi się, ale kij "mój zwierzak jest ważniejszy"

N: Możemy Dziadzia poprosić o zwolnienie z dzisiaj, on zrozumie.

T: No, bardzo dobry plan!

N: No to idziem *wciska na nogi glany*

T: Oke

*po wciśnięciu sie w glany zerka jeszcze na Tośka, który śpi na jej łóżku wtulając sie w jej poduszkę w tygryski, po czym ciągnąc Tsume za sobą wychodzi z pokoju i kieruje sie do pokoju Rzymu*

*tuptuptup*

T: Ale wiesz, że ten układ z Tośkiem był bez sensu...

N: Czemu? *robi sie czerwona?*

T: Bo nic ciekawego się nie dowiedziałyśmy, a ty i tak musisz z nim na spacer iść...

N: No ale nie wiedziałyśmy, że tam nie będzie niczego ciekawego *stwierdza czując jak płoną jej policzki xD*

T: Hahahue :'D

N: No co? *robi dziwną minę* to poświęcenie!

T: Fakt, tylko czemu się czerwienisz...

N: Yyyyy *odwraca głowę * taki klimat mamy *mówi nerwowo* no pacz, już jesteś przed drzwiami pokoju Rzymu

T: O fakt. XD

N: No dobra

T: Ja pukam ty mówisz.

N: OK, to pukaj

*wali otwartą dłonią w drzwi*
*drzwi nagle otwierają sie i staje w nich Rzym w koszuli nocnej i szlafmytce na głowie, w ręku trzyma misia*

R: co jest? *ziewa*

N: Zwolni nas pan z dzisiejszych lekcji!

T: Voltaire zniknął!

R: Jejku, to nieciekawie, Chcecie go poszukać, mam racje? Dobrze zwolnię was *ziewa i uśmiecha sie*

N: La rigrazio di tutto che a fatto per me *mówi kłaniając sie jak Japonia*

N: to choć Tsume, idziemy *porywa ją za rękaw koszulki i wlecze za sobą*

T: Do widzenia!

R: Do widzenia i życzę powodzenia w poszukiwaniach *zamyka drzwi*

T: Haha, dobrze poszło, to gdzie idziemy?

N: Hy, nie wiem. Na miasto? Pozwiedzamy może Rzym, w końcu jesteśmy tu już drugi rok a jeszcze nie miałyśmy okazji pozwiedzać

T: Oo, super ^^

N: Możemy też iść do Watykanu zobaczyć papieża

T: Przyjmie nas? Fajnie by było, lubię go... A-a-ale... Ja nie znam włoskiego... D:

N: No problemo, io parla italiano *uśmiecha się* poza tym papież umie angielski

T: Uf, to dobrze...

N: Kurna, zapomniałam telefonu -.-' musimy sie wrócić do pokoju

T: Musimy? Ale... Zostawiliśmy tam Tośka...

N: Wiem, ale ja bez telefonu nie ruszam się z Akademii. Jednak perspektywa Tośka, który w każdej chwili może sie obudzić... trudno przeżyje ten jeden dzień bez niego

T: To mugolskie urządzenie, przeżyje się bez niego...

N: Mam nadzieję *wychodzą ze szkoły*

T: Dobra, to do Watykanu..

*po jakimś czasie w mieście. Neco zaczepia jakiegoś przechodnia*

N: Scusi per il disturbo. Non e l strada per Vaticano?

Gość: Dave ritornare e vada diritto fino all'incrocio con semafori.

N: Grazie mille dell'aiuto *zwraca sie do Tsume* juz wiem jak iść!

T: Super... *przygląda się ciasteczuniom na wystawie*

N: Co tam paczysz? *podchodzi*

T: Smacznie to wygląda... *wspomina wczorajszą lekcję gastronomii, na której spaliła Macarons*

N: Cóż, pewnie kilka eurasów trzeba zabulić *myśli* musimy cofnąć się do tamtego skrzyżowana *wskazuje ręką* i pójść w druga ulice

T: Oke *ślepo podąża za Neco*

N: *po chwili* no już widać Watykan

T: Łooo *paczy na bazylikę*

N: Spora jest *rozgląda sie* tylko co tu tak pusto?

T: wiesz, środek dnia pracującego

N: W sumie,hy pacz! *wskazuje balkon papieża* czy tam przypadkiem nie chodzi Volti?

T: Volti...? D: *mruży oczy*

N: on chyba spaceruje po papieskim balkonie

T: Nie... D:

N: No ale jak nie on to kto? wygląda identycznie *podchodzi bliżej*

T: Volti! Złaź stamtąd! Co ty wyprawiasz? *drze się*

*Jenot siedzi z satysfakcją na pyszczku machając końcem ogona*

N: i co teraz? *paczy na Tsume*

T: Idziemy tam! *zrywa się do biegu*

N: Do papieża?! *biegnie za nią ciut przerażona*

KONIEC RETROSPEKCJI

I w ten właśnie oto sposób stratowałyśmy połowę duchownych w Watykanie, Tsume potrąciła papieża za co ja później musiałam przeprosić, a ten zaprosił nas na obiad. Jednak gdy weszłyśmy do sali, ujrzałyśmy przy stole dobrze nam znanego antychrysta i naszego kierowce autobusu – Alucarda.

- Co on tu robi?

- Alucard to mój dobry znajomy, dobrze sie nam rozmawia i często tu bywa – odrzekł papież uśmiechając się szeroko.

- Dziwne... antychryst numer 1... tutaj... - zamyśliła się moja współlokatorka i nagle jak na zawołanie Alucard znalazł sie koło nas.

- A wy dziewczynki nie macie przypadkiem jakiś lekcji? - zapytał dziwnie szczerząc zęby.

- I tak i nie – powiedziała Tsume.

- No już, już – wampir zaczął nas popychać w stronę wyjścia – odprowadzę was z powrotem do szkoły.

- Co? Nie! - zaprotestował Pan Olo, ale to nic nie dało i Alucard niemal wyrzucił nas z sali.

- No dobra, chodźmy do tej piekarni na ciastka, które tak smacznie wyglądały – stwierdziłam, chwytając Tsume za rękaw koszulki i wyprowadzając z pałacu papieskiego, ale zorientowawszy się, że o czym zapomniałyśmy, dodałam – Shit, Volti tam został.

Jak na rozkaz, jenot wyleciał z pałacu i wskoczył swojej właścicielce na głowę. Teraz mając pewność, że wszystko mniej więcej jet na swoim miejscu ruszyłyśmy do ów wcześniej wspomnianej piekarni a po wykupieniu połowy wypieków, wreszcie skierowałyśmy sie z powrotem do akademii.

- ściemnia się – stwierdziłam ciamkając piernika.

- No tak, i ciekawi mnie co tam się dzieje w tym Watykanie – mruknęła Tsume dając Voltiemu jedną kremówkę z jagodami.

- Mnie też, ale wolę sie w to nie mieszać

- Cóż... wiem co będę robić w najbliższym czasie.

- Więc dobrze by jednak było stać się tym animagiem, co nie?

- Wiem, jeszcze dzisiaj zamawiam książki do zaawansowanej transmutacji – obwieściła oficjalnie.

- Chętnie położyłabym się teraz w moim łóżku i wreszcie sie wyspała – uśmiechnęłam się, a widząc rozbawioną minę Tsume, dodałam – No, co? Serio chce mi się spać.

Nie minęła może godzina i obie szłyśmy już akademikowymi korytarzami wprost do naszego pokoju, który mieścił się na samym końcu pierwszego piętra.

- Mam wrażenie, że o czymś zapomniałam – stwierdziłam w pewnym momencie.

- O telefonie – Tsume podsunęła mi myśl.

- Nie... to nie to... Kij! Ja chce już spać!

Otworzyłam gwałtownie drzwi od naszego pokoju i od razu rzuciłam się na łóżko, ale jak szybko się na nim znalazłam, tak szybko z niego zleciałam.

- TOSIEK!

- Co jest? - Hiszpan usiadł na łóżku i gładził sie po czule, gdzie przed chwilą nabiłam mu guza.

- ŁO KURDE! - zakrzyknęła Tsume.

- Kurde! - usiadłam na podłodze.

- Ty... ty tu spałeś cały czas?

- No... tak – odrzekł Antonio ze stoickim spokojem na twarzy.

- Po cholerę – mruknęłam niemrawo wstając i otrzepując spodnie.

Tsume stała chwile nic nie mówiąc i obserwując dalszy ciag wydarzeń, który miał tutaj miejsce.

- A teraz won!

- Co?

- Won mi z pokoju! - warknęłam i nie widząc żadnej reakcji Antonia wzięłam go za fraki i wyrzuciłam za drzwi

- A nasz spotkanie? - zapytał.

- Teraz jest już za późno – odrzekłam obojętnie.

- To juro po lekcjach po ciebie wpadnę – uśmiechnął się szeroko a ja zatrzasnęłam drzwi.

Nie zwracając uwagi na nic wywaliłam wszystko z łóżka i położyłam się na samym materacu.

- Idę spać – stwierdziłam.

- NIE! - Volti zeskoczył z ramienia Tsume na biurko – Jaka beka życia! - zaśmiała się i biorąc swój miecz wybiegła z pokoju a ja wreszcie zasnęłam.

wtorek, 29 lipca 2014

Axis Powers Academy 2 - Dziwne zachowanie NecoMi

NecoMi wyłoniła się ukradkiem zza jednej ze swoich książek magicznych i uważnie rozejrzała się jakby ukrywając się przed kimś. Iwan, Usagi, Tsume, Eldzia i Roderuch, którzy siedzieli razem z nią przy stoliku w stołówce; spojrzeli na nią dziwnie i pianista zapytał:

- Coś się stało?

- Nieeee – zielona oczka rudowłosej przeciągły się po całej sali ogarniając wszystkie stoliki i uczniów, którzy przy nich siedzieli – Nic, się nie stało.

- Jesteście pewne, Koszka? - Iwan pociągnął wielkiego łyka wódki ze swojej piersiówki.

- Da, gawarisz – odpowiedziała pomrukliwie, jak kot dalej pogrążając się w lekturze „Współczesny podręcznik magii luster”.

- Haraszo – uśmiechnął się Rusek, a gdy spojrzał w stronę swojej starszej siostrzyczki z Ukrainy, ona odwróciła głowę, no tak w końcu sytuacja w ich państwach nie była za wesoła.

- Hej, a właściwie słyszeliście, że Integra ma wysłać na urlop kolejnego nauczyciela? - odezwała się nagle Usagi, która tak jak zwykle ciamkała jabłko.

- Ale jak to? Znowu? - zdziwiła się Elisaveta a jej uśmiech wygiął się w podkówkę – Pierw Starożytna Grecja, później Sparta, a teraz...?

- A teraz ma odejść Watykan – dodała Tsumie kręcąc głową, cóż, była poinformowana gdyż należała do szkolnego samorządu, a ci byli informowani o wszystkim zawsze jako pierwsi.

Na chwile pomiędzy przyjaciółmi nastała cisza, a przerwał ją dopiero głos Tośka, który ni stąd ni zowąd znalazł się na NecoMi:

- Hola, wszystkim!

Rudowłosa nagle jak wstała i wystrzeliła w kierunku wyjścia ze stołówki, tak wszyscy jednocześnie spojrzeli się na Hiszpana, mając jakieś dziwne wrażenie, że to właśnie on był tego powodem.

- Po co ci te kwiaty? - zapytał Pan Olo wskazując na spory bukiet hortensji, które brunet trzymał za plecami.

- A, to – zielonooki nerwowo podrapał się po głowie a jego policzki przybrały kolor dojrzałych, hiszpańskich pomidorów i gwałtownie wyrzucił bukiet za siebie i rżnąc głupa, zapytał: - Jakie kwiaty? - po czym wycofał się i tyle go widzieli.

- Co to było?

- Chyba słyszeliście o incydencie w bibliotece, co? - zapytała Tsume widząc zdziwienie na twarzach Roda i Eldzi, a gdy oboje skinęli głowami, dodała głaszcząc Voltiego po łebku – To właśnie Tosiek niejako jej pomógł.

***

- ...i wtedy wojska Niemieckie zaatakowały Polków, a ci bez wytchnienia walczyli pod Westerplatte broniąc swojej ojczyzny... - Intgra rozrysowywała wielkie i skomplikowane schematy na tablicy, w klasie od historii.

Zapewne zadziwi was fakt, iż wszyscy obecni uczniowie siedzieli w swych ławkach wyprostowani notowali wszystko co tłumaczyła im Integra. Ale w sumie... co się dziwić? W końcu była to lekcja z apodyktyczna panią dyrektor, która wzięła się w ich szkole jak z kapelusza, a wcale nie powinno jej tam być. Nikt nie lubił pani dyrektor a pani dyrektor nie lubiła nikogo kto zwał sie Tsume, niestety miała do niej jakiś żal z przeszłości, który dotyczył Alucarda, tylko żadna z nich nie chciała drążyć tematu.

Pan Olo siedział w ostatniej ławce aby nie rzucać się w oczy szczupłej blondynce i zawzięcie szkicowała coś na końcu zeszytu, po czym podczas gdy Integra odwrócona była do klasy tyłem, zaczepiła Usagi.

- Co jest, panie Olo? - zapytała Shinigami.

- Musimy wydostać się z lekcji, przydałoby się jakieś zamieszanie – szepnęła Tsume i podała przyjaciółce kartkę, a ta od razu przeczytała co na niej było napisane i uśmiechnęła się zabawiacko:

- Już się robi, Tsume.

Usagi wstała od ławki i udając, ze sie przewraca wypuściła z ręki swoją różdżkę, która poturlała się pod same nogi Integry.

- Kto sie bawi różdżkami na lekcji – warknęła pani dyrektor podnosząc kijek z podłogi, a widząc Usagi zbierającą się z ziemi, dodała – Konfiskuje ten przedmiot do końca lekcji.

Brunetka posłusznie usiadła przy swojej ławce i zachichotała cicho przybijając piątkę z Tsume, gdy Integra znów odwróciła się tyłem do klasy, aby dokończyć diagram.

- Trzy... dwa.... jeden... - odliczała cicho posiadaczka Jedynego Pierścienia, a gdy skończyła różdżka Usagi rozbłysła nagle kolorowym światłem i zaczęła wypuszczać z siebie różnego wielkości, w kolorach tęczy głośne fajerwerki.

- Ewakuujmy się! - zakrzyknął Alfred i jako pierwszy wybiegł z sali a za nim reszta klasy.

Różdżka Usagi skakała po całej klasie nie dając się złapać. Niczym kij samobij, odbijała się wesoło od ścian i okien wypuszczając z siebie coraz więcej sztucznych ogni.

Tsume posłała współlokatorce porozumiewawcze spojrzenie i obie ulotniły się z miejsca zdarzenia. Ruszyły wzdłuż korytarza na sam dół i znalazłszy się w akademiku pobiegły do swojego pokoju, omal po drodze nie zderzając się z Kiku i Vashem, którzy rozmawiali prawdopodobnie o sztukach walki, aby ostatecznie zatrzymać się przed drzwiami, na których widniało pełno różnych naklejek typu „Francuzom i Litwinom wstęp wzbroniony”, „Czy wiesz, że shinihgami jedzą tylko jabłka”, „W pokoju jest jenot, wchodzisz na własną odpowiedzialność” czy też „yaoice dostaniesz w pokoju obok”. Obie wpadły do środka jak huragan Irena i rozejrzały się.

- Gdzie jest Neco? - pierwsza mruknęła Tsume.

- Nie ma jej? - dodała Usagi zerkając pod łóżko jakby tak jakimś cudem miała sie zmieścić ich kocia przyjaciółka, ale zobaczyła tylko parę czerwonych oczu i jakiś niezidendyfikowane czarne cieniste stworzenie wyciągnęło w jej stronę łapkę z pazurkami i prychnęło – Tu jest tylko Bastet.

- Bastet, gdzie jest NecoMi? - zapytała Tsume wyciągając kocie bóstwo za fraki spod łóżka i stawiając je na podłodze.

Kocia bogini przybrała wtedy postać człowieka z kocia głową i ogonem, a jej ubiór nawiązywał do Starożytnego Egiptu. Na szyi miała złoty wisior ze skarabeuszem a ręce jak i kostki owieszone były różnymi błyskotkami.

- NecoMi? - Bastet zastanowiła się chwilę po czym stwierdziła – Mówiła coś o Antoniu, mieście i zmianie. Nie wiem o co jej chodziło bo mówiła bardzo niezrozumiale.

Obie dziewczyny spojrzały po sobie porozumiewawczo i jak na rozkaz opuściły swój pokój aby chwilę później krążyć po Rzymie, po którym prawdopodobnie miała się włóczyć Neco. Po trzech godzinach jednak intensywnych poszukiwań obie zrezygnowanie usiadły na ławeczce w parku, niedaleko fontanny.

- A wy co tu robicie? - doszedł ich nagle głos obiektu poszukiwań, a obie odwróciły się do tyłu, skąd go usłyszały.

Stała tam bowiem NecoMi, ale nie wyglądała tak jak wcześniej. Mianowicie włosy miała o połowę krótsze i pofarbowane na czarno. Trzymała wielki koszyk z owocami i patrzyła się na swoje przyjaciółki, lekko zdziwione.

- Coś ty sobie we włosy zrobiła?! - wykrzyknęła w końcu Tsume, z lekkim przerażeniem na twarzy.

- I co do tego ma Tosiek?! - dodała Usagi, ale na to pytanie Neco odwróciła głowę i stwierdziła stanowczo:

- Ten facet nic do tego nie miał, nie ma i mieć nie będzie!

Axis Powers Academy 2 - Zajście w bibliotece

NecoMi szła powoli w stronę wielkich drzwi biblioteki szkolnej niosąc cały stos książek, które wypożyczyły jakiś czas wraz z Tsume i Usagi. Szła powoli uważając aby na nikogo nie wpaść, a co więcej przypadkiem nie upuścić tych ciężkich lektur. No nic, tym razem nadeszła jej kolej aby odnieść to do biblioteki, a strasznie tego nie lubiła i o z dwóch powodów: po pierwsze – książki, które wypożyczała Usagi ważyły chyba tonę; po drugie – w bibliotece bardzo często )chyba nawet częściej niż w swoim pokoju) przebywał nijaki Litwin – Taurys, a był on ostatnią osobą, którą chciałaby gdziekolwiek spotkać.

- A niech ta cholera, tylko wejdzie mi w drogę – mruczała pod nosem, kiedy przekraczała próg biblioteki – Tam mu nakopie do tej litewskiej dupy, że już kolejny raz w drogę mi nie wejdzie.

Z bardzo zadziwiającą łatwością dziewczyna pozostawiła książki w strefie oddanych lektur i z długą listą nowych tytułów ruszyła pomiędzy regały w poszukiwaniu sagi Harry'ego Pottera, Władcy Pierścieni jak i Klątwy Tygrysa.

Szła powoli pomiędzy regałami szukając działu fantastyki i książek dla młodzieży, gdzie najprawdopodobniej mogłaby znaleźć owe tytuły.

- To jest jakiś labirynt – stwierdziła smętnie zorientowawszy się, że zaszła do działu litewskiej literatury ludowej, gdzie na przeciw której znajdowały się hiszpańskie książki historyczne – Gdzie ja jestem? - mruknęła niemrawo, niemal ponuro widząc litewskie tytuły książek, gdy nagle...

- Co do jasnej cholery... - zaklęła gdy wpadła na kogoś i upadła na podłogę, a gdy spojrzała w górę i zorientowała się na kogo przyszło jej wpaść natychmiast niezdarnie podniosła się z podłogi, lekceważąc litewską pomocną dłoń bruneta, otrzepała zieloną, pogańską sukienkę.

- No co jest, nawet się nie przywitasz? - mruknął Taurys podpierając sie pod boki.

- Nie – Neco pokręciła głową, krzyżując ręce na piersi.

- NecoMi, porozmawiajmy – poprosił.

- Nie mamy o czym – stwierdziła i już myśląc, że to koniec rozmowy ruszyła przed siebie ale została przez niego zatrzymana – Przepuść mnie z łaski swojej, Toris.

- Taurys, mam na imię Taurys – chłopak poprawił ją specjalnie nawiązując do tego, że to ona zazwyczaj upominała tak innych, gdy ktoś nazwał go „Toris”.

- Nie obchodzi mnie, nie mam ochoty na żadne rozmowy, a już na pewno nie z tobą – posłała mu złowrogie spojrzenie.

- Ale po co od tego uciekać. Raz a na zawsze wszystko sobie wytłumaczmy.

- Nie mam ci czego tłumaczyć – mruknęła niemrawo spuszczając głowę.

- A jednak nie zgodziłaś się wyjść za Edwarda – powiedział a jego uścisk na ramieniu Neco robił się coraz silniejszy – Słyszałem co wtedy powiedziała Bastet, mam zacytować?

Rudowłosa nagle jakby została sparaliżowana. No tak, nie wie co działo się w podziemiach Axis Powers Academy, dopóki nie odzyskała swoich wspomnieć w sali głównej, gdzie był Dziadzio Rzym zajadający się kebabami, a przecież i ten Litwin tam był. Jednak mimo to, podejrzewała co mogła powiedzieć wówczas Bastet. Bała się więc usłyszeć tego, w szczególności od osoby, której to bezpośrednio dotyczyło. Jednak coś odebrało jej mowę, nie odpowiedziała na jego pytanie.

- Powiedziała, że nadal coś do mnie czujesz – powiedział w końcu – To prawda, mam racje?

- Zamknij się! - NecoMi wyrwała mu się i ukrył twarz w dłoniach – Zamknij się po prostu!

Stali chwile tak w milczeniu nie wiedząc czy uczynić ten kolejny krok. NecoMi zapewne najchętniej w tym momencie przywaliłaby Tayrusowi bardzo ostrym przedmiotem, jednak niestety nie było to możliwe, bo biblioteka nie należała do miejsc, które zaopatrzone były w ostre przedmioty.

- NecoMi – Litwin położył dłoń na ramieniu dziewczyny, która rozpłakała się.

- Zejdź mi z oczu! - fuknęła.

- Ale Neco...

Dziewczyna odwróciła się gwałtownie a w jej zielone oczy pełne były łez żalu i goryczy. Po cholerę on tak wszytko utrudniał i się wszędzie pojawiał, tylko po to aby wyprowadzić ją z równowagi.

- Jaka „NecoMi”? Jaka „NecoMi”? - warknęła – Ty nawet nie zdajesz sobie sprawy ile ja przez ciebie musiałam przejść i przecierpieć! Nie zdajesz sobie sprawy z tego jak bardzo mnie zraniłeś! Jak mogłabym dalej cie kochać i ciągle ci wszystko wybaczać?! Bo co?! Bo pan wielki Taurys Laurinaitis ma te swoje wahania nastroju i zmienia swoje uczucia jedno z drugim w ciągu jednego czy dwóch tygodni?! Pomyśl, jak mogłabym kochać takiego człowieka? Który uczynił mi tyle złego! Zniszczył mnie, a ja po tym musiałam podnieść się i żyć dalej, dla przyjaciół, dla rodziny. Rozumiesz?! - Litwin stał przed dziewczyną nie mogąc usłyszeć w to co właśnie mówiła mu zapłakana dziewczyna, a doskonale wiedział, że nie były to byle jakie słowa, a słowa płynące prosto z serca, choć za pewne nie były miłe i nie zapowiadały niczego dobrego – Ty w ogóle zdajesz sobie sprawę z tego co ja musiałam przez ciebie przeżyć i co znosić? Nie, oczywiście, ze nie zdajesz sobie z tego sprawy. Nie potrafiłabym ci znowu zaufać, nie chce ci ufać, mimo tego... - zachłysnęła sie powietrzem – Mimo tego, że mimo tego całego czasu ja nadal cię kocham. Tak, Bastet mówiła prawdę. Wiesz dlaczego nie zgodziłam się wyjść za Edwarda? Bo nie mogłabym sobie poradzić z tym, że jestem z kimś do, którego czuje tylko uczucie braterskie, uczucie przyjaźni. Powodem wszystkich kłopotów emocjonalnych, jesteś tylko ty, nikt więcej. Moje największe marzenie to, to aby wymazać z pamięci to co kiedyś między nami było i ile razy ponownie ci zaufałam. Nie chce cie znać, Taurysie Laurinaitisie.

Brunet stał jak sparaliżowany wpatrując się w nią jak w obrazek. Chyba dopiero teraz doszło do niego co uczynił jej swoim zachowaniem. Ale stała przed nim wciąż ta sama dziewczyna, która spotkał pierwszego dnia szkoły, poprzedniego roku. Dziewczyna, z którą był, dla której wyjechał, dla której wrócił, którą zdradził nie raz i która zawsze mu wybaczała. Dziewczyna, która nadal żywiła do niego uczucie miłości, którego... tym razem chciała sie wyzbyć raz na zawsze zapominając też o nim.

- Neco...

- Zamilcz – po jej policzkach spływały strumyki łez.

- Przepraszam...

- W dupie mam to twoje „przepraszam”! - dziewczyna zachwiała się i jedną ręką oparła o regał z książkami. Zakręciło jej się w głowie, a to wszystko przez te nerwy.

- Co tu sie dzieje – nagle na miejscu zdarzenia pojawił się Tosiek, który chciał zajrzeć do hiszpańskiej historii, ale widząc zaistniałą sytuację wypuścił swojego pomidorka i książki, aby w drugiej chwili znaleźć się obok osuwającej się dziewczynie, a jego oczy natychmiast zostały wbite w Litwina – Ile osób mówiło ci żebyś dał jej spokój, co? Wykończy się przez ciebie dziewczyna – burknął usiłując ocucić dziewczynę – I co czekasz tak jak święta krowa? Zawołaj jakąś pomoc!

***

NecoMi powoli otworzyła oczy mając przed sobą perspektywę białych ścian i sufitu. „Czyli ten idiota wpędził mnie już do psychiatryka” pomyślała dziewczyna i przewróciła się na drug bok, aby ujrzeć przed sobą parę zielonych oczu należących do Hiszpana.

- Obudziłaś się wreszcie, jak dobrze – uśmiechnął się trzecioklasista – Usagi i Pan Olo prawie na zawał zeszły jak dowiedziały się, co się stało w bibliotece.

- Czyli nie zamknęli mnie w pokoju bez klamek – rudowłosa chwyciła się za bolącą głowę, najwyraźniej mocno musiała przygrzmocić w tamten regał.

- Ależ nie – zaprzeczył Antonio i wstał od łóżka dziewczyny i otworzył drzwi do sali ala szpitalnej, w której już kiedyś znalazła sie NecoMi, a do środka wleciały jej współlokatorki – No nic, zostawiam cię w dobrych rękach i znikam. Hasta la vista, Neco.

- Nos vemos – odpowiedziała a jej przyjaciółki przystawiły już sobie krzesełka i zaczęły nawijać jak szalone.

- Jak dobrze, że nic ci nie jest.

- Właśnie, ja tego bęcwała to chyba do Death Note'a wpisze!

- Już nigdy do ciebie nie podejdzie!

- A tylko by spróbował!

- Stop, stop – NecoMi usiadła na łóżku – Kto mnie...

- No jak to kto? Gdyby nie Antonio, to pewnie ten wypłosz by nic nie zrobił – wtrąciła Tsume a Volti tylko zamachał nerwowo ogonem – Tosiek cię niejako uratował – stwierdziła.

- Uratował, tak?...


***

NecoMi chodziła nerwowo w tą i z powrotem przed pokojem Romano i Antonia, bojąc się zapukać. Chciała podziękować Hiszpanowi za pomoc, ale nie wiedziała od czego ma zacząć. W końcu jednak stanęła przed drzwiami, nabrała powietrza w płuca i już chciała zapukać gdy drzwi otworzyły się i stanął w nich ów brunet.

- Buenos dias, Neco. Co tu robisz? - zapytał zdziwiony widząc lekkie przerażenie w oczach dziewczyny, która właśnie zamierzała do niego zapukać.

- Ja..... - zacięła się na moment, ale po chwili ogarnęła się i wyciągła zza siebie mały koszyczek z pomidorami – Chciałam podziękować za to co wydarzyło się w bibliotece.

- Nie ma za co – uśmiechnął się Hiszpan – Naprawdę nie ma za co.

- Proszę – rudowłosa cała czerwona na twarzy wręczyła chłopakowi koszyk z pomidorami i znikła tak szybko jak się pojawiła.

- Muchas gracias!

WIELKI POWRÓT Axi Powers Academy 2 - Frncuzi

Witka!
Nadszedł czas na mój powrót :D Więc oto trzy rozdziały Axis Powers Academy 2 :D

- ZABIJE! WYPATROSZE, POWIESZE ZA USZY I ZABIJE! - darła się Tsume biegnąc za Francisem, który z białą flagą pokoju biegł przez korytarze akademika Axis Powers Academy, a uczniowie, którzy go przemierzali rozstępowali sie teraz jak Morze Czerwone przed Mojżeszem.

- Miej litość! Ja nic nie zrobiłem! - Francus bezsensownie wymachiwał rękoma we wszystkie strony.

- Ja ci pokaże, ty franco! - jednak francisowe błagania nic nie dawały i blondynka gnała za Bonnefoy'em co sił w nogach, a za nią Volti, przebierał łapkami jak tylko szybko to było możliwe.

- Ja nie chce umierać! - Francis padł jak długi przed NecoMi i Usagi, które właśnie wychodziły z pokoju Goldem Bad Trio i w panice i niezdarnie schował sie za obiema dziewczynami – Przynajmniej nie teraz.

Dla obu dziewczyn nie wydało się to nadzwyczaj dziwne, że Tsume po raz kolejny goniła za Francuzem. Jednak bardziej niepokojące było to, ze jeszcze nigdy nie doprowadziła go do tak wielkiej paniki. Owszem, goniła go już nawet z bazuką, bodajże czołgiem, ale Bonnefoy chyba zazwyczaj traktował to jako przekomarzanie się i dogryzanie sobie nawzajem. Teraz przypominał małe dziecko, które zostało zastraszone przez Kubę Rozpruwacza, co najmniej.

- Zejdźcie mi z drogi – ryknął Pan Olo zatrzymując się przed przyjaciółkami z piskiem opon, a za nią Volti – ON – wskazała oskarżycielsko w stronę Francisa – MUSI ZGINĄĆ!

- Ale co się stało? - zapytała Usagi mając znikłom nadzieję na to, że kiedykolwiek otrzyma jakąś sensowną wiadomość względem pogoni za Francisem.

- Właśnie – NecoMi dołączyła się do pytania i spojrzała na swojego Ojca Chrzestnego, który jeszcze dyszał zasapany, widocznie pościg za Francuzem nie należał do najmniejszych wysiłków.

- ON – Pan Olo posłał spojrzenie godne samej Lucy z Elfen Lied a w jej niebieskich tęczówkach zaskrzył się ogień, dorównujący temu, który wzniecił Neron w Starożytnym Rzymie, po czym zapanowała niezwykle mroczna aura – ON – powtórzyła nie mogąc się wysłowić – GRRRR....

Shinigami i Neco spojrzały na dygoczącego Francuza, który dalej ukrywał się za nimi, a on szczękając zębami wykrztusił wreszcie z siebie następujące słowa:

- Oświadczyłem się jej....

- CO?! - zdziwienie zagościło na twarzach obu dziewuszek, a jabłko, które obecnie było spożywane przez Usagi wypadło jej z ręki i poturlało się w bliżej nieokreślonym kierunku, a następnie spojrzały w kierunku Tsume, której para dymiła z nosa i uszu niczym prawdziwemu bykowi na rodeo.

- Wiesz, że to było samobójstwo – bąknęła nieśmiało NecoMi, wiedząc, że w takiej sytuacji Tsume jest chyba zdolna do wszystkiego.

- Jesteś masochistą – stwierdziła brunetka wyciągając z kieszeni kolejne jabłko, przetarła je rękawem bluzy i zaczęła jeść, aby dodać po chwili z pełnymi utami – Fusz, miło pyło sze foznacz, Francifie.

W niebieskich oczkach Bonnefoy'a pojawiły się dwa krzyżyki na drogę. Francus nabrał powietrza w płuca i trzymał je tam przez chwile aby wypuścić je i wyprostować się. Przyjął poważną minę i pozę, a następnie wyszedł przed Neco i Usagi, które przyglądały mu się z wielką uwagą czekając tylko na moment, jak Tsume sie na niego rzuci. Jednak ku ich wielkiemu zdziwieniu to nie nastąpiło.

- Tsume, Panie Olo – odezwał się ponownie, a z bliska można było dojrzeć jak się biedaczek trzęsie ze strachu – Pragnę oznajmić – Przełknął ślinę, a widząc, że coraz więcej gapiów zebrało się wokół nich, nabrał trochę więcej odwagi i dokończył swoją myśl – Że gdyby to ode mnie zależało, w sumie ode mnie zależy, jeszcze raz oświadczyłbym ci się – ukląkł – A więc, czy wyjdziesz za mnie?

Wszyscy w tym momencie skierowali swój wzrok w stronę Tsume, która jak podejrzewali powinna w tym momencie wyglądać jak rozjuszony kocur wyciągnięty z gorącego oleju. Jednak zamiast tego przed Francisem stała już dość uspokojona, blondwłosa dziewczyna, na której ramieniu siedział brązowy jenot. Uśmiechała się pod nosem a w jej niebieskich ślepkach pojawił się tajemniczy błysk.

- A wiec nie jesteś takim tchórzem za jakiego cię miałam – odparła krzyżując ręce na piersi i odwracając się na piecie ruszyła w przeciwnym kierunku, machnęła jeszcze do niego ręką – Francuszi z natury są jak te ciamajdy, jednak ty, mimo możliwości odejścia do zaświatów, powtórzyłeś ten niebezpieczny ruch. Na razie dam ci żyć – odwróciła się na moment z demonicznym uśmiechem – Ale jeśli to powtórzysz, zginiesz zanim zdążysz powiedzieć „oui”.

I odeszła tak Tsume, a wzrok gapiów odprowadził ją aż do samego końca korytarza akademiku. Gdy tylko znikła im z oczu, Francis złapał się za serce i padł jak długi z szeroko otwartymi oczami wpatrzonymi w sufit. Wszyscy obecni na moment wstrzymali dech w piersiach, a sam Bonnefoy roześmiał się głośno, a po jego policzkach zaczęły spływać strumyki łez wywołanych śmiechem.

- Czy ty aby dobrze sie czujesz? - Usagi pochyliła się nad nim z skwaszoną miną – Potrzebny ci lekarz?

- Non – Francis przecząco pokręcił głową dalej uśmiechając sie szeroko – Ona naprawdę mnie lubi.

- Co ty bredzisz? - mruknęła NecoMi – Tsume? Ciebie? Lubi? Chyba uderzyłeś się za mocno w głowę jak cię goniła.

***

Lekcja literatury przebiegała tego dnia tak jak zwykle. Germania tłumaczył czym różni się twórczość Homera od twórczości nijakiego Voltera, a znudzona klasa pogrążona była w swoich własnych czynnościach. Alfred grał w karty ze swoim pół widzialnym bratem, Seszele czytała jakiś magazyn o modzie, Natasza ostrzyła noże temperówką, Eldzia czytała jakiegoś wyuzdanego yaoica, którego wypuściło ostatnio Studio JG; Feliciano objadał się pastą w puszcze przez co jego zeszyt do literatury pływał w osie bologneze; a Heracles przysypiał w pierwszej ławce obok swojej kuzynki Usagi, tuląc do siebie jednego ze swoich kotów. Shinigami jednak była zajęta wpisywaniem imion i nazwisk do swojego czarnego zeszytu, który ponoć był Death Notem. NecoMi natomiast, obserwowała Tsume, która przeżuwając kartkę papieru wypatrywała przez okno, gdzie rozpościerał się widok na orlik, gdzie klasy trzecie, pod bacznym okiem Integry odbywali lekcje wychowania fizycznego.

- Tsume – mruknęła cicho rudowłosa, odklejając policzek od zimnej ławki.

- Hmm?

- Właściwie to dlaczego ty nie lubisz Francuzów? - zapytała kociara i podparła się ręką o blat ławki.

- Nigdy nie powiedziałam, że nienawidzę Francusów – stwierdziła dalej wpatrując się w klasę trzecią za oknem.

NecoMi zdziwiona zamrugała zielonymi oczkami nie mogąc uwierzyć w to co właśnie usłyszała od przyjaciółki.

- Że co proszę?

- No... lubię Francuzów – Pan Olo potwierdził swoje poprzedni słowa, a kolejne już dodał nieco głośniej – Co w tym takiego dziwnego?

- Panie Olo, proszę nie rozmawiać na lekcji – wtrącił Dżermania, który usłyszał jakieś głosy na sali a znając naturę swojej klasy, pierwsze co to pomyślał o posiadaczce Jedynego Pierścienia.

- Mhm...

- No dobrze, to w takim razie, panie Olo, powiesz nam czym różni się postać Voltera a postać Homera we współczesnej literaturze – powiedział blondwłosy dyrektor poprawiając artystycznie okulary.

- Bardzo zacne pytanie, panie dyrektorze drogi – mruknęła dalej przeżuwając kawałek kartki z Death Notea Usagi – Volter był geniuszem, był najwyśmienitszym poetą wszech czasów. A Homer? Homer tylko opisywał historię.

Uczniowie oderwali się od swoich obecnych zajęć skupiając swoją całą uwagę na Tsume, która jakby nigdy nic mówiła dalej:
- No... Volter to był gość. Niestety nie miałam okazji spotkać w życiu tak niesamowitego jegomościa. Gdyby można było cofnąć czas, byłby zapewne pierwsza osobą, którą chciałabym spotkać i porozmawiać z nim w cztery oczy.

- Czy ty się aby dobrze czujesz? - Fritz zapytał troskliwie .

- Tak, a dlaczego miałabym źle sie czuć? - blondynka odpowiedziała pytaniem na pytanie.

- Może dlatego, że jeszcze nigdy nikt nie słyszał abyś tak pozytywnie odnosiła się o Francuzie – Dżardżamel usiadł przy swoim stanowisku i upił łyk kawy – To niepokojące.

- Bo ja lubię Francuzów – hobbitka wzruszyła ramionami jakby to była dla niej rzecz oczywista, a Germania w tym momencie opluł się kawą.

- Dziecko drogie, może przeszłabyś się do psychologa szkolnego? Myślę, że to dobrze ci zrobi – stwierdził.

- Ale ja nie rozumiem, przecież dobrze się czuję.

***

NecoMi zasłoniła okna pokoju Golden Bad Trio i podreptała do swojego łóżka zerkając kątem oka na Tsume, która najspokojniej w świecie siedziała na swojej łóżko-trampolinie i czytała jakąś gazetę z wiadomościami. Usagi zwisała do góry nogami z piętrowego łóżka niczym nietoperz i wsuwała jabłko, na przeciw prawu grawitacji.

- Tsume...

- Zanim zadacie jakiekolwiek pytanie dotyczące Francisa i Fracuzów, odpowiem na nie od razu – dziewczyna wyłoniła się zza gazety – Lubię Francuzów, którzy żyli przed pierwszą wojną światową, ci, którzy nie byli tchórzami. Obecnych Francuzów najchętniej wyrżnęłabym jeden po drugim, ale wcześniej na żywca oskalpowała.

- A już myślałam, że coś z tobą nie tak – NecoMi odetchnęła z ulgą a Volti przeciągnął się i położył na drugi bok aby pogrążyć sie w objęciach Morfeusza.

- Hahahahahaha – Tsume roześmiała się w niebo głosy – Wy serio myślałyście, że lubię tego bęcwała, który mi się rano oświadczył? Pffff, dałam mu żyć, bo okazać ciut odwagi, aby zrobić to ponownie – Pan Olo zaczął tak się śmiać, że trampolina zaczęła sie ruszać, a śpiący jenot zaczął bezwładnie podskakiwać – Hahahahahahaha!

- A to twoje zamyślenie na lekcji literatury? Tak się na niego patrzyłaś – dodała Usagi.

- Kminiłam, które rozwiązanie jego śmierci w męczarniach byłoby najbardziej efektowne – stwierdziła z wielkim uśmiechem wypuszczając z rąk gazetę, która odsłoniła książkę o dość interesującym tytule „1001 sposobów na zabicie Francuza” - Wy serio.... hahahahahahaha myślałyście, że ja hahahahahahahaha lubię hahahahaha tego idiotę hahahahaha!

Usagi i NecoMi spojrzały po sobie i wzruszyły ramionami. Tak, to zdecydowanie była ta sama Tsume, którą wszyscy znali.